Antygona - pełny tekst tragedii Sofoklesa
Chór
- Szczęśliwy, kogo w życiu klęski nie dosięgły!
- Bo skoro bóg potrząśnie domowymi węgły,
- Z jednego gromu cały szereg nieci,
- Po ojcach godzi i w dzieci.
- Tak jako fale na morzu się piętrzą,
- Gdy wicher tracki do głębiny wpadnie
- I ryje iły drzemiące gdzieś na dnie,
- Aż brzeżne skały od burzy zajęczą –
- Tak już od wieków w Labdakidów domy
- Po dawnych gromach nowe godzą gromy.
- Bóle minionych pokoleń
- Nie niosą ulg i wyzwoleń.
- I ledwie słońce promienie rozpostrze
- Ponad ostatnią odnogą rodzeństwa,
- A już bóstw krwawych podcina ją ostrze,
- Obłęd i szału przeklęstwa.
- O Zeusie, któż się z twą potęgą zmierzy?
- Ciebie ni czasu odwieczne miesiące,
- Ni sen nie zmoże wśród swoich obierzy.
- Ty, co Olimpu szczyty jaśniejące
- Przez wieki dzierżysz promienny,
- Równy w swej sile, niezmienny.
- Że nikt żywota nie przejdzie bez winy.
- Nadzieja złudna, bo jednym da skrzydła,
- Drugich omota w swe sidła;
- Żądz lotnych wzbudzi w nich ognie,
- Aż życie pióra te pognie.
- A wieczną prawda, że w przystępie dumy
- Mienią dobrymi ci nieprawe czyny,
- Którym bóg zmieszał rozumy!
- Nikt się na ziemi nie ustrzeże winy.
- Lecz otóż Haimon, z twojego potomstwa
- Wiekiem najmłodszy; widocznie boleje
- Nad ciężkim losem swej umiłowanej
- I po swym szczęściu łzy leje.
Epeisódion III
Kreon
- Wkrótce przejrzymy jaśniej od wróżbitów.
- O synu! Czy ty przybywasz tu gniewny
- Wskutek wyroku na twą narzeczoną,
- Czy w każdej doli zachowasz mnie miłość?
- Twoim ja, ojcze! Skoro mądrze radzisz,
- Idę ja chętnie za twoim przewodem;
- I żaden związek nie będzie mi droższy
- O! tak, mój synu, być zawsze powinno
- Zdanie ojcowskie ponad wszystkie ważyć.
- Przecież dlatego błagają ojcowie,
- Aby powolnych synów dom im chował,
- Którzy by krzywdy od wrogów pomścili,
- A równo z ojcem uczcili przyjaciół.
- Kto by zaś płodził potomstwo nic warte,
- Cóż by on chował, jak troski dla siebie,
- A wobec wrogów wstyd i pośmiewisko?
- Synu, nie folguj więc żądzy, nie porzuć
- Dla marnej dziewki rozsądku! Wiedz dobrze,
- Że nie ma bardziej mroźnego uścisku,
- Jak w złej kobiety ramionach, bo trudno
- O większą klęskę, jako zły przyjaciel.
- Przeto ze wstrętem ty porzuć te dziewkę,
- Aby w hadesie innemu się dała.
- Bo skorom poznał, że z całego miasta
- Ona jedyna oparła się prawu,
- Nie myślę stanąć wszem wobec jak kłamca.
- Ale ją stracę. Rodzinnego Zeusa
- Niech sobie wzywa! Jeśli wśród rodziny
- Nie będzie ładu, jak obcych poskromić?
- Bo kto w swym domu potrafi się rządzić,
- Ten sterem państwa pokieruje dobrze;
- Kto zaś zuchwale przeciw prawu działa
- I tym, co rządzą, narzucać chce wolę,
- Ten nie doczeka się mego uznania.
- W dobrych i słusznych – nawet w innych sprawach.
- Takiego męża rządom bym zaufał,
- Po takim służby wyglądał ochotnej
- Taki by w starciu oszczepów i w walce
- Wytrwał na miejscu jak dzielny towarzysz.
- Nie ma zaś większej klęski od nierządu
- On gubi miasta, on domy rozburza,
- On wśród szeregów roznieca ucieczkę.
- Zaś pośród mężów powolnych rozkazom
- Za życia puklerz stanie posłuszeństwo.
- Tak więc wypada strzec prawa i władzy
- I nie ulegać niewiast samowoli.
- Jeżeli upaść, to z ręki paść męskiej,
- Bo hańba doznać od niewiasty klęski.
- Nam, jeśli starość rozumu nie tłumi,
- Zdajesz się mówić o tym bardzo trafnie.