Antygona - pełny tekst tragedii Sofoklesa
- Panie! ty nieszczęść masz wielkie zasoby,
- Bo jedne dźwigasz w twych rękach nieszczęsnych,
- A drugie ujrzysz niebawem w twym domu.
- Czyż ja nie na dnie już nieszczęścia głębi?
- Nie masz już żony; syna twego matka
- Właśnie na swoje targnęła się życie.
- Nieubłagana przystani, hadesie,
- Gdzież koniec moich boleści?
- O! znowu nowe ten niesie
- Godzące w serce mi wieści.
- W męża, co legł już, wtórym godzisz ciosem,
- Złowrogim słowem i głosem.
- Biada! Nieszczęście z nieszczęścia się sączy,
- Z synem śmierć żonę mi łączy.
- Widzieć to możesz, dom stoi otworem.
- Złe się jak burza nade mną zerwało,
- Nie widzę końca mej męce;
- Syna zmarłego dźwigałem ja w ręce,
- A teraz żony martwe widzę ciało,
- O, biada! matczyna
- Rozpacz dognała już syna.
- Zranionej ciężko nocą zaszły oczy,
- U stóp ołtarza zajękła nad zgonem
- Niegdyś chwalebnym syna Megareusa
- I nad Haimonem, a wreszcie przekleństwa
- Tobie rzuciła ciężkie, dzieciobójcy.
- Groza mną trzęsie. Przecz mieczem nikt w łono
- Ciosu mi śmierci nie zada?
- O, ja nieszczęsny! O biada mi, biada!
- W toń nieszczęść sunę spienioną.
- W konaniu jeszcze za te wszystkie zgony
- Na twoją głowę miotała przekleństwa.
- Jakimże ona skończyła sposobem?
- Żelazo w własnej utopiła piersi,
- Słysząc o syna opłakanym końcu.
- O biada! Win mi nie ujmie nikt inny,
- Nie ujmie męki ni kaźni!
- Ja bo nieszczęsny, ja twej śmierci winny.
- Nuże o słudzy, wiedźcie mnie co raźniej,
- Nie mierżę, ja, co mniej jestem jak niczym!
- Zysku ty szukasz, jestli zysk w nieszczęściu.
- Bo lżejsza klęska, co nie gnębi długo.
- Błogosławiony dzień ów, który nędzy
- Kres już ostatni położy.
- Przybądź, o przybądź co prędzej,
- Niechbym nie ujrzał jutrzejszej już zorzy!
- To rzecz przyszłości, dla obecnej chwili
- Trza działać; tamto obmyślić – rzecz bogów.
- Wszystkie pragnienia w tym jednym zawarłem.
- O nic nie błagaj, bo próżne marzenia,
- By człowiek uszedł swego przeznaczenia.
- Wiedźcie mnie, sługi, uchodźcie stąd ze mną,
- Mnie, który syna zabiłem wbrew woli
- I tamtą. Biada! Aż w oczach mi ciemno.
- Dokąd się zwrócić, gdzie spojrzeć w niedoli?
- Wszystko mi łamie się w ręku,
- Nad szczęścia błysk, co złudą mar,
- Najwyższy skarb – rozumu dar.
- A wyzwie ten niechybny sąd,
- Kto bogów lży i wali rząd.
- I ześlą oni swą zemstę i kary
- Na pychę słowa w człowieku,
- I w klęsk odmęcie – rozumu i miary
- W późnym nauczą go wieku.
Tekst jest własnością publiczną (public domain).